Sześć kilometrów kwadratowych. Jest obszar trzy razy mniejszy od od warszawskiej dzielnicy Rembertów, osiemdziesiąt od samej Warszawy i ponad pięć i pół tysiąca razy mniejszy od województwa mazowieckiego. Mimo tego, ten niewielki skrawek terenu (skała i pobliskie miasto, zabudowania) zelektryzował w ciągu ostatnich kilkunastu dni dwa duże europejskie kraje - Hiszpanię oraz Wielką Brytanię. O co poszło?
Najpierw cofnijmy się nieco w czasie. W 1704 roku podczas wojny o sukcesje hiszpańską, Gibraltar został zajęty przez Wielką Brytanię. Dziewięć lat później, w 1713 roku na mocy traktatu utrechckiego został on przyznany Albionowi jako wieczysta kolonia. Obszar, który zamieszkuje ponad 30 tys. mieszkańców, ze względu na swoje położenie (jedyna droga morska pomiędzy Atlantykiem a Morzem Śródziemnym jest możliwa przez Cieśninę Gibraltarską) jest bardzo ważny pod względem strategicznym, co udowodnił chociażby podczas II wojny światowej, gdzie ani niemieckie ani włoskie jednostki nie mogły się przedostać przez ten teren, a do 1943 roku razem z Maltą był jedynym możliwym miejscem, na którym mogły lądować samoloty z Anglii do Egiptu. Jednak oddalenie od Metropolii oraz bliskie sąsiedztwo z Hiszpanią zawsze determinowało spory o to, czy teren ten nie powinien należeć do państwa z Półwyspu Iberyjskiego. Pierwsze referendum w tej sprawie odbyło się 10 września 1967 roku. Wynik był praktycznie rzecz biorąc jednoznaczny - 99% mieszkańców opowiedziało się za zwierzchnictwem Wysp Brytyjskich. Kolejne w 2002 roku potwierdziło opinię ludności sprzed 35 lat. Równe 300 lat po pokoju utrechckim sprawa Gibraltaru znów jednak odżyła, a przyczyną tego okazały się... kamienie.
Pod koniec lipca władze gibraltarskie zdecydowały się na zbudowanie sztucznej rafy z głazów wyrzuconych ze statków jako nowego siedliska dla ryb (Mapa. 1.). Rząd Hiszpanii zareagował ostro, twierdząc że utrudni to połowy ich obywatelom.
Mapa. 1. Rafa będąca powodem wybuchu sporu |
W odpowiedzi minister spraw zagranicznych Jose Manuel Garcia-Margollo zagroził wprowadzeniem opłaty za przejazd na terytorium jego kraju w wysokości 50 euro. Tym samym, większość Gibraltarczycy musieliby codziennie płacić 100 euro jeżdżąc do pracy, ponieważ większość z nich pracuje po drugiej stronie granicy. Na dodatek na przejściach granicznych zaczęto przeprowadzać bardzo drobiazgowe kontrole co przyczyniło się do gigantycznych korków (czasami 6-7 godzin). Rząd w Madrycie nie wykluczył również zgłoszenia sprawy do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze podważając prawo do sprawowania władzy na tym terenie Brytyjczyków, do Komisji Europejskiej - powołując się na Traktat z Schengen oraz Rady Bezpieczeństwa ONZ, gdzie przewodnictwo sprawuje teraz Argentyna - od lat skonfliktowana z Wielką Brytanią o Falklandy.
Siła tych deklaracji jest jednak bardzo mała, a zasadność owych postulatów nikła, gdy spojrzymy na sytuację w Hiszpanii.
Półwysep Iberyjski był miejscem, w który kryzys finansowy z 2008 roku uderzył najbardziej. Hiszpania oraz jej zachodni sąsiad Portugalia znalazły się na skraju bankructwa. Skutki zapaści finansowej państwa (Wykres. 1 i 2.) bardzo dotkliwe odczuli mieszkańcy.
Wykres. 2. Zadłużenie publiczne Hiszpanii. |
Bezrobocie osiągało rekordowe wyniki (Wykres 3 i 4), a tylko 5% Hiszpanów ufa teraz swoim politykom.
Wykres. 3. Wskaźnik bezrobocia Hiszpanów z okresem stanu bez pracy. |
Wykres. 4. Bezrobocie w Hiszpanii uwzględniając strukturę wieku, płci oraz miejsce zamieszkania. |
Widząc tak dramatyczne wskaźniki, politycy z Półwyspu Iberyjskiego postanowili odwrócić od wewnętrznych problemów opinie publiczną zajmując się sprawą Gibraltaru. Czy mają szanse powodzenia? Według mnie są one nikłe, jednakże niektórzy zwracają uwagę na fakt, że David Cameron kosztem pozostania w Unii Europejskiej na zasadach członka specjalnego może zgodzić się w przyszłości na ustępstwa w sprawie tego terenu.
Sprawa Gibraltaru, która możliwe, że jest tematem zastępczym dla rządu hiszpańskiego ukazuje niepokojący trend, mogący występować coraz częściej na Starym Kontynencie. W dobie kryzysu finansowego, Unii Europejskiej, przedstawiciele państw z obawy o własny wizerunek i z chęci wzrostu popularności wśród niezadowolonego społeczeństwa decydują się na kroki i deklaracje, które jeszcze kilka lat temu byłyby nie do pomyślenia. Należy więc zadać pytanie: Jak będzie wyglądała sytuacja w Europie za 5-10-15 lat jeśli kryzys nadal będzie odciskał tak silne piętno na społeczeństwie? Jak zachowają się politycy, szczególni ci niedoświadczeni, z innych kręgów kulturowych (m. in. agresywnego islamu)? Czy kiedyś nie zostanie przekroczona granica, na nowo wprowadzająca nas w erę sojuszów, tajnych paktów, spisków i uprawiania polityki siły? Na te pytania nie ma jednoznacznych odpowiedzi.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się więcej odnośnie tej tematyki i nie tylko,
odwiedź moją stronę na Facebooku:
https://www.facebook.com/czasopismoszachownica
odwiedź moją stronę na Facebooku:
https://www.facebook.com/czasopismoszachownica
Mariusz Woźniak, redaktor naczelny "Szachownicy".
Drogi autorze. Gdzie zniknąłeś na tak długo? Bardzo lubiłem czytać Twoje myśli na facebook'owej stronie i na tym blogu.
OdpowiedzUsuń