W dobie trwającego kryzysu koreańskiego, który przypomnijmy dotyczy w głównej mierze broni masowego rażenia należy poruszyć bardzo ważną z geostrategicznego punktu widzenia kwestię jaką jest jej proliferacja.
Celem artykułu jest zasygnalizowanie zmian jakie mogą nadejść w związku z poruszonym tematem. Właśnie wspomniany kryzys na Dalekim Wschodzie zmusił mnie do spojrzenia w trochę innym świetle na przyszłość walki z proliferacją broni masowego rażenia (w artykule będzie głównie mowa o broni jądrowej).
Walka z rozprzestrzenianiem się broni jądrowej rozpoczęła się na dobre w roku 1968. Powstał wtedy układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (ang. non-proliferation treaty, NPT) (Mapa. 1.). Głównym założeniem porozumienia było wyeliminowanie rozprzestrzeniania broni jądrowej przez państwa już taką broń posiadające. Zadeklarowano jednak zasadę udostępniania korzyści i informacji naukowych związanych z wykorzystywaniem energii atomowej dla celów pokojowych. Pierwsze sygnały świadczące o pewnej elastyczności w wypełnianiu tego traktatu można było zauważyć w roku 1998. Wtedy to Indie i Pakistan przeprowadziły próby jądrowe, lecz nie spotkały się z ostrym sprzeciwem mocarstw. Co więcej, w przypadku Indii działo to się za niejakim przyzwoleniem ze strony późniejszego prezydenta USA G. W. Busha, gdyż było to na rękę Stanom Zjednoczonym. Tym samym pojawiło się pytanie - które państwa mogą dostać przyzwolenie na wejście do elitarnego "atomowego klubu"? Oczywiście nigdy nie będzie to przyzwolenie oficjalne, lecz ryzyko narażenia się na jakiekolwiek sankcje ze strony społeczności międzynarodowej również nie będzie wchodziło w grę. Niektóre kraje już oficjalnie poinformowały o próbach stworzenia własnego arsenału nuklearnego. Prezentuje to Mapa. 2.
Kryzys ekonomiczny z 2008 roku, którego następstwem są cięcia w budżecie wojskowym USA pozwala wysnuć przypuszczenie, iż Stany Zjednoczone będą zezwalać na proliferację poszczególnym krajom - tym silnym, którym nie będą mogły przeszkodzić (np. Brazylia) lub dla zachowania równowagi swoim sojusznikom (szansa dla Polski na zakup kilku głowic?).
Kolejnym powodem rozprzestrzenienia się broni atomowej będzie... potęga militarna Stanów Zjednoczonych. Pomimo cięć w wojsku, armia USA dysponuje zdecydowanie najnowocześniejszym sprzętem do działań zbrojnych na świecie. Drony, inteligentne pociski, czy pełna automatyzacja, która doprowadza do użycia robotów na polu walki pozwala Stanom Zjednoczonym na toczenie "błyskawicznej wojny globalnej". Inne potęgi takie jak Rosja czy Chiny próbują dorównać technologicznie Waszyngtonowi, jednak kraje biedniejsze (czyt. przeznaczające na zbrojenia mniej pieniędzy) postanawiają zniwelować straty technologiczne "tradycyjną bronią jądrową" - wzorując się na pewnym indyjskim generale, który powiedział "(...) Nie wdawać się w walkę ze Stanami Zjednoczonymi, jeśli się nie posiada broni jądrowej".
Proliferacja broni masowego rażenia zawsze budziła wielkie kontrowersje. Genialny francuski strateg A. Beaufre słusznie zauważył, że im większy potencjał nuklearny, tym mniej zależy państwom na rozpętaniu wojny. Gdzie zatem leży złoty środek? Powinno nastąpić całkowite rozbrojenie, czy wręcz przeciwnie - uzbrojenie większej ilości państw, by zapobiec potencjalnym konfliktom? Jaka jest w tym wszystkim szansa dla Polski? Dla mnie ogromna. Oczywiście dziś ciężko to pojąć, jednak dynamizm XXI wieku nie pozwala na odrzucanie żadnego scenariusza, a ewentualne posiadanie przez Polskę broni atomowej może być najlepszą rzeczą jaka może się przytrafić Naszemu krajowi w sferze bezpieczeństwa. Na Bliskim Wschodzie jest modne powiedzenie "Jeśli macie broń atomową, Stany Zjednoczone Was nie zaatakują", parafrazując je można powiedzieć w odniesieniu do Polski (ale i każdego innego kraju) "Jeśli macie broń atomową, ŻADNE PAŃSTWO Was nie zaatakuje".
Mapa. 1. Układ NPT |
Mapa. 2. Historia proliferacji broni atomowej, oraz państwa pretendujące do jej posiadania. |
Kolejnym powodem rozprzestrzenienia się broni atomowej będzie... potęga militarna Stanów Zjednoczonych. Pomimo cięć w wojsku, armia USA dysponuje zdecydowanie najnowocześniejszym sprzętem do działań zbrojnych na świecie. Drony, inteligentne pociski, czy pełna automatyzacja, która doprowadza do użycia robotów na polu walki pozwala Stanom Zjednoczonym na toczenie "błyskawicznej wojny globalnej". Inne potęgi takie jak Rosja czy Chiny próbują dorównać technologicznie Waszyngtonowi, jednak kraje biedniejsze (czyt. przeznaczające na zbrojenia mniej pieniędzy) postanawiają zniwelować straty technologiczne "tradycyjną bronią jądrową" - wzorując się na pewnym indyjskim generale, który powiedział "(...) Nie wdawać się w walkę ze Stanami Zjednoczonymi, jeśli się nie posiada broni jądrowej".
Proliferacja broni masowego rażenia zawsze budziła wielkie kontrowersje. Genialny francuski strateg A. Beaufre słusznie zauważył, że im większy potencjał nuklearny, tym mniej zależy państwom na rozpętaniu wojny. Gdzie zatem leży złoty środek? Powinno nastąpić całkowite rozbrojenie, czy wręcz przeciwnie - uzbrojenie większej ilości państw, by zapobiec potencjalnym konfliktom? Jaka jest w tym wszystkim szansa dla Polski? Dla mnie ogromna. Oczywiście dziś ciężko to pojąć, jednak dynamizm XXI wieku nie pozwala na odrzucanie żadnego scenariusza, a ewentualne posiadanie przez Polskę broni atomowej może być najlepszą rzeczą jaka może się przytrafić Naszemu krajowi w sferze bezpieczeństwa. Na Bliskim Wschodzie jest modne powiedzenie "Jeśli macie broń atomową, Stany Zjednoczone Was nie zaatakują", parafrazując je można powiedzieć w odniesieniu do Polski (ale i każdego innego kraju) "Jeśli macie broń atomową, ŻADNE PAŃSTWO Was nie zaatakuje".
Jeżeli chcesz dowiedzieć się więcej odnośnie tej tematyki i nie tylko,
odwiedź moją stronę na Facebooku:
https://www.facebook.com/czasopismoszachownica
odwiedź moją stronę na Facebooku:
https://www.facebook.com/czasopismoszachownica
Mariusz Woźniak, redaktor naczelny "Szachownicy".
Czegoś nie rozumiem... Dlaczego Stany miałyby nie atakować państw, które mają broń jądrową? I tak są poza zasięgiem ew. pocisków posiadanych przez Polskę, że już nie wspomnę o różnicy arsenałów obydwu państw.
OdpowiedzUsuńNie zaatakują, bo ryzyko jest zbyt duże, że dane państwo użyje tej broni przeciwko nim. Mówisz tu o rakietach, bo wspomniałeś o zasięgu. Bombę można przenieść na milion innych sposobów, lub (czego najbardziej boi się USA) dokonywać detonacji tzw. "brudnych bomb" na co pozwalają działania "asymetryczne", bardzo popularne w dzisiejszych czasach. Zobacz, że Amerykanie pomimo tego, że mają olbrzymią przewagę nad Phenianem to ulegają mu.
OdpowiedzUsuń